W trzeciej fali epidemii znacznie liczniej niż podczas dwóch poprzednich, osoby zakażone koronawirusem skarżą się na nieżyt nosa. Niewykluczone też, że nowe objawy są spowodowane rozpowszechnieniem w Polsce brytyjskiej mutacji koronawirusa.
Pojawiają się bardzo wstępne doniesienia, że mutacje mogą powodować większą predyspozycję wirusa do namnażania się w obrębie śluzówki nosa. Na razie jednak są to wstępne prace. Myślę, że potrzeba jest jeszcze co najmniej kilku miesięcy, aby się ukazały badania, jednoznacznie wskazujące na ten związek – mówi prof. Piotr H. Skarżyński.
Nieżyt nosa jest poważnym objawem i nie należy go bagatelizować. Coraz częściej zdarzają się pacjenci, którzy przez kilka miesięcy walczą z zapaleniem zatok po COVID-19. Powikłania mogą doprowadzić nawet do konieczności leczenia operacyjnego.
Zakażenie koronawirusem powoduje, że zmienia się charakter błony śluzowej, staje się ona obrzęknięta. Może to prowadzić do zablokowania nosa, bólu głowy oraz uczucia spływającej wydzieliny po tylnej stronie gardła. Do tego dochodzi fakt, że nosimy maseczki, więc błona jest wysuszona i jeszcze bardziej podatna na infekcje innymi drobnoustrojami oraz objawy związane z alergią – wyjaśnia prof. Piotr H. Skarżyński.
Bardzo istotne jest, aby nie doprowadzić do zablokowania wydzieliny w obrębie zatok szczękowych, ponieważ może to doprowadzić do przewlekłego zapalenia zatok. W takich sytuacjach należy zadbać o odpowiednie nawilżenie śluzówki nosa np. irygacje i inhalacje z kortykosteroidami.